Chcemy to potwierdzić. Podobno jest pan lekarzem, który zaleca swoim pacjentom … treningi karate?!

To jest prawda. Dlatego, że karate, to jest dyscyplina zaliczana do sztuk walki. Ja zaś je nazywam dalekowschodnimi sportami redresyjnymi.

Jakimi?

Redresja to jest odzyskiwanie ruchu. To jest w języku angielskim słowo stretching. I chcę powiedzieć, że w leczeniu dysfunkcji narządów ruchu, absolutnie nie są ważne silne mięśnie. Ważny jest pełny zakres ruchu stawów. Najlepiej symetryczny. Chodzi o biodra, kolana i barki. Ćwiczenia przygotowawcze w karate, ale też w taekwondo, aikido, kung-fu i joga również, są bardzo ważne. Jest w nich wiele elementów, kiedy ćwiczący odzyskują sprawność i ruch.

Czyli karate ma właściwości lecznicze?

Oczywiście, że tak. Ja zalecam karate moim pacjentom! Jeśli rodzice nie są w stanie pojąć tego co mówią, tego co zalecam – to im wyjaśniam. Nawet kilka dni temu miałem taką sytuację i poleciłem, żeby zapisać dziecko do klubu karate, bo skończyło cztery lata. A powyżej czterech lat można już kierować dzieci na karate, a tam jest wiele redresji, czyli stretchingu, czyli odzyskiwania ruchu. Te odzyskane ruchy dają później symetrię różnych funkcji.

Wiem, że pan profesor sam ma trochę wspólnego z karate.

Chodziłem trochę na pewne zajęcia, to prawda. To było karate kyokushin, ale to wszystko jedno. Karate jest karate. Nadal i często sam wykonuję dalej pewne ćwiczenia. Ćwiczenia, które zapewniają inne warunki funkcji naszych stawów, a więc stania, chodzenia, siedzenia, czy wstawania albo wykonywania obrotów. To leczy! Jednym słowem, ludzie będą zdrowsi nie wtedy kiedy mają silne mięśnie i siedzą godzinami na siłowni, tylko wtedy kiedy będą mieli pełny i najlepiej symetryczny zakres ruchu stawów. Nawet w mojej rodzinie jest jedna osoba, która jest lekarką. Ona chodziła na siłownię i tak przeciążyła sobie bark, tak zniszczyła bark, że doszło do zwichnięcia barku. I to przy niewielkim urazie. Teraz ja jej zalecam pewne ćwiczenia, która mają przywrócić sprawność barku.

Czyli z siłownią raczej ostrożnie, a bardziej np. karate?

Ja w mojej pracy lekarskiej, nigdy nie kierowałem pacjentów na siłownię. Nigdy! Ja mówię jasno. Na siłownię mają chodzić tylko ci sportowcy, którzy jutro jadą na Igrzyska Olimpijskie. Ci, niech chodzą sobie na siłownię. Natomiast chory i cierpiący człowiek, ale też dzieci i młodzież znacznie więcej zyskają na zajęciach karate. Ja zresztą miałem w tej sprawie wiele spotkań. Byłem czterokrotnie w ministerstwie zdrowia i o tym mówiłem.

I jaki efekt?

To były spotkania z mojej inicjatywy. One niestety dalej niczego nie wniosły. Niezależnie od rządu. Ta młodsza grupa urzędników z ministerstwa, nie jest w stanie pojąć tej nowej wiedzy, nowych określeń i nowych zasad. Jednym słowem: gdyby w polskich szkołach, od klasy pierwszej do klasy ósmej, 70-80% zajęć było typu karate, to mielibyśmy inne społeczeństwo. Zdrowe, sprawne, bez cierpienia i bez kłopotów.

Nie dojrzeliśmy jeszcze do takich nawyków?

Dojrzejemy. Tylko kwestia czasu. Im wcześniej się to stanie, tym lepiej dla ludzi. Ja już 15-20 lat temu głośno o tym mówiłem. Były próby wprowadzenia do szkół zajęć karate, ale one upadły, wskutek protestów moich „drogich” kolegów lekarzy. Moi „przyjaciele” w cudzysłowiu, nie rozumieją. Dla nich to jeszcze niepojęte, potrzeba czasu. Redresję leczą, natomiast wzmacniania mięśni nie. Dlatego powtarzam. Siłownia – nie, karate – jak najbardziej tak. I mówię rodzicom: zapiszcie swoje dziecko na karate, będziecie spokojnie spać i nie będzie cierpienia i wizyt u lekarzy.

Wiele osób może być zaskoczonych.

Nie ma czym. Proszę spróbować i samemu zobaczyć efekty. Ja gwarantuję, że będą .